O zarządzaniu kodami statystyk
Im bardziej rośnie świadomość firm na temat mierzenia zachowania użytkowników ich stron, tym bardziej komplikują się sposoby tego mierzenia.
Kiedyś w epoce Webalizera i Analoga, które operowały na logach serwera, wystarczyło program zainstalować – i tyle. Podawał co był w stanie. Niektórzy z takich narzędzi wyciskali całkiem sporo, bo dało się je konfigurować w dużym zakresie.
Potem nadeszła generacja statystyk wstawianych jako kod JavaScript i od tego czasu mamy problemy. Bo kod statystyk trzeba wstawić do kodu witryny.
Instalacja
Wstawienie kodów często nie ogranicza się do copy/paste. Każdy system statystyk ma swoje odrębne reguły:
- w obrębie danego serwisu
- na przestrzeni kilku serwisów.
Wyobraźmy sobie, że mamy:
- Google Analytics: kod w całym serwisie taki sam, z dość poważnymi wyjątkami: strony transakcyjne, strony gdzie mierzymy dodatkowe kliknięcia czy zdarzenia. Jeśli mamy różne serwisy, to w kodzie zmienia się często tylko numer… Czy developer przyklejając ten kod do nowego szablonu będzie pamiętał o numerze?
- Google Website Optimizer: kody niemal zawsze zależą od konkretnego badania, przy czym trzeba pilnować, aby nie gryzły się z Analyticsem.
- Gemius Traffic: jakie kody wygenerowaliśmy dla różnych rodzajów stron w słynnym drzewku, takie musimy na odpowiednich stronach umieścić.
- Gemius Heatmap czy ClickDensity – czyli programy do clickmap: kod zwykle w całym serwisie taki sam, ale jego konfiguracja może różnić się między różnymi serwisami dla tego samego konta.
Czy można to jakoś uprościć technicznie? Pewnie tak, np. przez systemy szablonów w CMS-ach. Rozwiązanie już jednak każdy musi przygotować samodzielnie.
Konfiguracja
Ale to nie wszystko. Nasz dział marketingu planuje jakąś promocję. Dodają przez CMS artykuł lub stawiają minisite i puszczają na niego silną kampanię zewnętrzną. A potem przychodzą do nas pytać, „jak poszło”. Dobrze, jeśli chociaż podstawowe kody są na takim minisajcie. Ale takich rzeczy jak ustawienia celi, ewentualne filtry czy śledzenie pobrań plików w Analyticsie już nie zainstalujemy. Drzewka w Gemiusie też nie poprawimy wstecz. Nie mówiąc już o ewentualnych testach różnych wariantów.
Jak nad tym zapanować, gdy mamy nie dwa lub trzy, ale na przykład 30 serwisów?
Jeśli masz duży serwis lub wiele serwisów, które utrzymuje więcej niż jedna osoba – musisz stworzyć jakieś procedury zarządzania kodami statystyk. Każda zmiana w strukturze serwisu oraz każda akcja marketingowa powinna przechodzić przez sito statystyk – czy aby nie trzeba czegoś zmienić. Do tego regularna kontrola jakości – czy kody dalej są i działają, czy coś się dziwnego nie pojawiło, czy aby producent nie zmienił zasad ich działania?
Prowadzi to też do wniosku, że analityki nie da się robić z doskoku, że powinna być ku temu oddelegowana konkretna osoba – 1/4 czy 1/8 etatu nie jest wcale zawyżonym czasem na takie działania. Mówię tu tylko o utrzymaniu, a nie analizie!
Firmy oceniając możliwości zakupu statystyk komercyjnych, lub skorzystania z darmowych nie biorą pod uwagę kosztu ich utrzymania. Avinash Kaushik pisze w swojej (genialnej i wartej każdej złotówki) książce o regule 10/90. Na każde 100 złotych wydanych na analitykę 10 złotych powinno pójść na narzędzia, a 90 złotych na ludzi.
Bez ludzi, bez ich czasu i wiedzy, nasz system statystyk pozostanie wyłącznie zabawką.
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Google Analytics wreszcie zmienia system zarządzania użytkownikami
- Wszystko albo nic, rzecz o uprawnieniach dostępu
- Analiza świeżości odwiedzin w Google Analytics
- Google usuwa Netsprint i Interię (ze statystyk)
- Prezentacja o Analytics z World Usability Day Tour 2009
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.