Nie stosuj dat względnych, bo to kłopot dla klientów
Istnieje wiele pułapek użyteczności związanych z datami. Jedna z nich odnosi się do sposobu ich podawania. Możemy podać konkretną datę, na przykład 10 stycznia 2009. Możemy też odnieść się do kontekstu, który stwarza data dzisiejsza lub inna. Coś się wydarzyło dzisiaj, albo cztery miesiące wcześniej. Coś się wydarzy w ten piątek, albo za miesiąc.
Daty względne są przydatne do orientacji na temat „świeżości” różnych porcji informacji, z jakimi mamy do czynienia. Klasyczny przykład to programy pocztowe – oto folder w TheBat! z komentarzami dla niniejszego bloga. Najpierw daty względne (czyli nazwy dni tygodnia), a dopiero przed tygodniem data bezwzględna.
Stosowanie dat względnych w Internecie jest jednak niebezpieczne. Nie mamy wpływu na to w jakim kontekście użytkownik czy klient będzie czytał naszą datę i czy odniesie ją do tego samego miejsca w czasie, do którego my ją odnosiliśmy.
Opiszę dwie sytuacje, w których zdezorientowało mnie użycie daty względnej.
Teraz Rock i prenumerata
Na stronie prenumeraty pisma „Teraz Rock” widnieje ogłoszenie:
SUPERPROMOCJA!
Tylko w tym miesiącu do prenumeraty dodajemy płytę GRATIS!Jeśli zamówisz 12-miesięczną prenumeratę, zamiast 118,80 zł zapłacisz 99 zł, a w prezencie dostaniesz płytę, którą sam będziesz mógł wybrać.
Lista płyt dostępna tutaj.
Mogę się tym zainteresować. Ale… Klikam na listę płyt i widzę, że ta lista pochodzi z sierpnia…
Sama informacja o prenumeracie daty nie posiada. Co więc oznaczało „tylko w tym miesiącu”? Tylko w sierpniu? Zaglądam do ostatniego numeru Teraz Rocka jaki kupiłem (grudniowy) i widzę, że promocja nadal obowiązuje. Ostatecznie wysłałem do nich maila, może odpowiedzą.
A wystarczyło określić w jakim miesiącu obowiązuje promocja. Prawdopodobnie ktoś w sierpniu wrzucił tę stronę, płyt trochę zostało i promocja została przedłużona, a strony nikt nie zaktualizował.
Możliwe też, że mamy do czynienia z nieudanym zastosowaniem „reguły niedostępności”, bo jako klient mam widzieć słowo TYLKO i czym prędzej zamawiać i nie czepiać się.
Zamówienie z Merlina
Jeszcze gorsze są daty względne w sytuacji, w której od tej daty ma zależeć nasze postępowanie.
Zamówiłem w Merlinie kilka płyt przed świętami. Jako miejsce odbioru wybrałem jedną z warszawskich księgarni Merlina.
W czwartek, 18 grudnia o godzinie 12:11 dostaję maila z informacją, że płyty i książka są do odbioru. Akurat tego dnia cały dzień pracowałem w domu, nie chciałem jeździć specjalnie po płyty. Odbiorę w piątek wracając od klienta. W piątek po południu potwornie lało. Wyszedłem z metra Politechnika i w strugach deszczu widzę coś niepokojącego. To długi ogonek zmokniętych klientów Merlina czekających przed księgarnią na Waryńskiego. O, nie.
Wracam do domu, czytam jednak ponownie mail otrzymany od księgarni i pozwolę go sobie zacytować.
Ponownie witamy ze sklepu internetowego Merlin.pl!
Informujemy, że zamówienie nr 4470707 zostało zrealizowane.
Zapraszamy po odbiór zamówienia
w okresie od 29.XI do 4.I:
Pon-Pt 11:00-20:00, Sob 10:00-15:00
Niedziele 14 i 21.XII 10:00-15:00
Wigilia 24.XII 09:00-14:00
w dniach 25-28.XII – nieczynny
w dniach 29-30.XII czynny w godzinach 11.00-19.00
w dniach 31.XII-4.I – nieczynny
od 5.I.2009 czynny:
Pon-Pt 11:00-19:00, Sob 11:00-15:00
Punkt odbioru merlin.pl
ul. Waryńskiego 26, Warszawa
(przy stacji metra Politechnika)
Zamówienie będzie czekało na odbiór w punkcie odbioru TYLKO 4 dni.
Mapka dojazdowa
No tak. Najważniejszą informację schowali na dole. Na odebranie paczki mam zaledwie 4 dni. Jest to zrozumiałe. Przed świętami cała księgarnia została zamieniona w punkt odbiorczy z wielkim magazynem, dla klientów pozostało parę metrów przestrzeni, dlatego ci stali na zewnątrz.
Ale do kiedy te cztery dni trwają? Zwróćmy uwagę, że punkt czynny był też w sobotę i niedzielę. A zatem: czwartek, piątek, sobota, niedziela? Mam w niedzielę jechać tylko po to, aby znowu liczyć się z długim czekaniem (a przy okazji przeziębić się jeszcze bardziej?) Dałem sobie spokój, odebrałem przy okazji w poniedziałek (paczka była). I dotąd nie wiem, do kiedy miało czekać zamówienie.
Nie prościej było napisać: Zamówienie będzie czekało w punkcie odbioru do 22 grudnia 2008? I to jako pierwszą, najważniejszą informację?
Inne niedopatrzenie: e-mail nie odpowiada na pytanie, co powinienem zrobić jeśli jednak nie odbiorę w terminie. Czy zamówienie przepada? Czy wraca do centralnego magazynu? Czy w takim przypadku dostanę zwrot pieniędzy? (może okaże się że nie dotrzymałem jakiegoś punktu umowy?)
A zatem pełna informacja powinna mieć mniej więcej taki kształt:
Uwaga: odbierz zamówienie najpóźniej 22 grudnia 2008.
Po tym dniu zamówienie zostanie uznane za anulowane, jeśli płaciłeś przez Internet, otrzymasz zwrot pieniędzy.
W podawaniu dat bezwzględnych jest jeszcze jedna pułapka, w którą na początku sam wpadłem. Jeśli napiszemy: odbierz do 22 grudnia, to klient będzie się zastanawiał czy data obowiązuje włącznie – to znaczy, czy tego dnia jeszcze może odebrać, czy tylko na dzień przed.
Wniosek
Jeśli tylko nam przyjdzie napisać „wczoraj”, „w tym miesiącu”, „za 4 dni”, „w ciągu 14 dni” – lepiej się zastanowić, czy konkretna data nie będzie lepsza.
Ma to też znaczenie przy podawaniu dat dostawy. Na przykład Amazon od momentu zamówienia zawsze podaje szacowany czas nadejścia przesyłki.
W tym przypadku zresztą zawsze przesadza, bo książki które miały nadejść 23 stycznia mam już od 3 dni. Przepraszam, od 7 stycznia. :-)
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Harry Potter i kreatywna różdżka Axure
- Dwója z etykietowania dla Orange
- „Twój koszyk jest pusty” – najpopularniejszy błąd polskiego e-commerce?!
- Czy użyteczność zabija kreatywność?
- Zakupy we Frisco.pl, czyli: czekaj kliencie pokornie
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
10 stycznia 2009 23:27
Ależ podawanie relatywnych dat jest bardzo usability! Ludzie zwykle szybciej chwytają, że wczoraj było wczoraj, a nie 9. stycznia.
Niepoprawne jest jedynie podawanie niedokładnych dat – na przykład relatywnych bez kontekstu (lub bez wyraźnego kontekstu). Akurat na stronach WWW, które są generowane dynamicznie, bardzo łatwo jest podawać zawsze aktualną, relatywną datę. Po dodaniu odrobiny magii – takie daty będą pojawiać się tylko wtedy, gdy faktycznie jest sens (wczoraj, ale już np. „27. grudnia” zamiast „2 tygodnie temu”). No i technicznie można użytkownikowi ułatwić – po najechaniu na datę względną, w dymku pokaże się data absolutna (co oczywiście zasugerujemy kropkowanym podkreśleniem).
Sam mam podobne rozwiązanie u siebie na blogu – niestety nie wymyśliłem jeszcze tego magicznego kawałka, który sprytnie wstawiałby daty względne tylko w odpowiednich momentach, więc chwilowo są tylko bezwzględne.
11 stycznia 2009 01:42
Sytuacji, w których data relatywna jest potrzebna nie ma aż tak wiele.
Czy na blogu tak ważne jest podanie, że notka była dodana wczoraj. Będzie to ważne w serwisie informacyjnym, w którym bardziej się liczy aktualność. No i oczywiście warunek podstawowy – że tę datę relatywną jesteśmy w stanie w każdym momencie uaktualnić…
12 stycznia 2009 00:28
Dosyć sprytnie jest to rozwiązane na Last.fm. Ostatnie wydarzenia są opisane datami relatywnymi (5 godzin temu, wczoraj wieczorem itp.) które po pewnym czasie automatycznie przechodzą w daty bezwzględne (np. 10 XI 2008). Jedyne co mi przeszkadza – to troszkę zbyt długi okres „relatywizacji” daty – „21 dni temu” brzmi już trochę głupio i zmusza do zastanowienia się kiedy to było.
12 stycznia 2009 11:07
O ile mnie pamięć wzrokowa ;) nie myli to relatywny czas jest podawany na blipie (na kokpicie, w miejscu gdzie jest czas danego „blipnięcia”) i działa to podobnie jak napisał Ajnsztajn. Tyle tylko, że obejmuje czas jeden lub połowy doby (czyli „11 godzin temu”).
Relatywizm jest fajny jeśli mamy do czynienia z powiedzmy ostatnim tygodniem. Jeśli jest to czas do miesiąca to może dobrze byłoby pisać „w piątek, 2 stycznia” a nie „10 dni temu”. Przy dłuższych okresach i tak nikt nie pamięta jakim dniem tygodnia był np. „22 grudnia 2008 roku” i tutaj zostawiałbym pełną datę.
Swoją drogą – fajnie zobaczyć siebie na szczycie listy ze screen shota ;)
12 stycznia 2009 14:47
A ja przed świętami też widziałem kolejkę przed merlinem i też się załamałem, ale wchodzę i patrzę że jest oddzielne stoisko do odbioru osobistego zamówień internetowych i przechodzę sobie jak gdyby nigdy nic i odbieram zamówienie – zero kolejki:)(!)
12 stycznia 2009 23:20
Ciekawe spostrzeżenie :)
A propos tego co pisał lemurek na temat blipa. Domyślnie, dla najnowszych wiadomości jest tam faktycznie wyświetlany relatywny czas, natomiast wystarczy najechać kursorem nad pole daty i już pojawia się data nierelatywna. I też zmienia się to automagicznie. Ciekawe rozwiązanie problemu.
17 stycznia 2009 16:24
CNN (w przeciwieństwie do gazeta.pl) informacje o aktualizacjach podaje w sposób inteligentny (tzn. względnie w określonym niezbyt długim okresie czasu) – czyli „updated 9 minutes ago” zamiast „ostatnia aktualizacja 2009-01-17 16:14”.
Co więcej jeśli chodzi o inteligencję to widziałem też gdzieś rozwiązanie, które dodatkowo zaokrąglało czasy dłuższe niż godzina (czyli po prostu „godzinę temu” zamiast „godzinę i 3 minuty”).