Czy kategorie w sklepach internetowych zanikną?
Siedzę kolejną godzinę nad projektem strony kategorii do pewnego sklepu. Oglądam różne rozwiązania w innych sklepach i właśnie uświadomiłem sobie, że nie pamiętam, kiedy na Amazon.com korzystałem ze stron kategorii.
Czy nie ma tam stron kategorii? Są, a jakże, na stronie głównej. Ale uwagę na stronie głównej przyciąga niesamowita ilość rekomendacji. Same nagłówki:
Rekomendacje oparte są o szereg zmiennych (moje zachowanie, zachowanie innych, tagi) i wyznaczają sposób docierania do produktów, które mogą mnie zainteresować na Amazonie.
Jeśli ktoś chce skorzystać z kategorii – może to zrobić – ale gdy już z przejdziemy do produktów – kategorie znikają. Brakuje np. traktowanej jako dogmat w polskich sklepach ścieżki okruszków pokazującej strukturę.
Same kategorie na stronie produktu pojawiają się dopiero … na trzecim ekranie po przewinięciu w dół – i pokazują popularność danego produktu w wybranych działach. Jest to funkcja raczej poboczna.
Porównajmy polskich liderów.
Merlin – wyraźnie wzoruje się na Amazonie, ma sporo opinii i niezły mechanizm rekomendacji – kategorie już w większości przypadków schował.
Agito.pl – strona główna zawiera same kategorie. Być może wynika to z faktu, że śladu systemu poleceń w sklepie nie widać. Swoją drogą uważam uruchomienie przez Agito serwisu Agitowcy.pl za błąd. Opinie i społeczności powinny być jak najmocniej zintegrowane ze sklepem, a nie gdzieś oddzielnie i tylko z linkiem do sklepu.
Co z kategoriami?
Wydaje mi się, że kategorie to taki „podział informacji dla ubogich”. Mamy jakąś rzecz i musimy ją wrzucić do jakiejś szufladki. I jeśli tylko w tej szufladce się znajduje, to jasne, że jedynym sposobem dotarcia do niej przez naszych klientów będzie otwieranie kolejnych szufladek. Co ani przyjemne, ani efektywne nie jest.
Pamiętam swoje korzystanie z portali w roku 1998. Wyszukiwarki takie jak HotBot czy Altavista szukały bardzo słabo, najlepszym sposobem znalezienia czegoś nowego było przeglądanie kategorii w katalogach WP czy Yahoo. Wciąż pamiętam tę frustrację, że wczoraj coś widziałem, a teraz widocznie jestem w innej gałęzi…
Katalogi stron www już dawno przestały się liczyć. Za wyszukiwanie informacji odpowiada Google, a wspomagają go różne inne serwisy – społecznościowe, Wikipedia, czy wreszcie portale, które mają już tyle informacji własnych, że chcą użytkownika trzymać we własnym obrębie, a nie odsyłać go gdziekolwiek. Tą drogą zdecydowanie podążą sklepy.
Swoją drogą, nie sądzę aby zamiana kategorii na „chmurki tagów” wiele zmieniała. Ale to temat na inny artykuł. :-)
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Nowy komputronik.pl i wyszukiwarka która zawodzi
- Wyróżnienie w konkursie „Blogi firmowe roku 2008”
- „Twój koszyk jest pusty” – najpopularniejszy błąd polskiego e-commerce?!
- Sirius.pl – czy to jest jeszcze sklep internetowy?
- Trudny termin: afordancja [i recenzje na godi.pl]
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
Komentarze czytelników
Komentarze z innych blogów
- Podsumowanie roku 2009 : WebAudit Blog
[…] Czy kategorie w sklepach internetowych zanikną? […]
12 stycznia 2009 22:14
Jeśli chodzi o Amazon to strasznie mnie denerwuje ze nie pokazuje mi w jakim dziale znajduje sie ksiazka tak abym mogla obejrzec inne z tegoz samego dzialu. Odruchowo szukam breadcrumbsow. Czuje niedosyt. Mam wrazenie ze nie moge dotrzec tam gdzie chce.
12 stycznia 2009 22:41
Kategoria daje możliwość przeglądnięcia WSZYSTKICH ofert + dodatkowo przefiltrowanie wyników. Szukając danego słowa nie zawsze mamy wszystkie produkty. Jeśli wyszukiwarka jest „inteligentna” i pokazuje produkty zbliżone do szukanego (np. nie posiadające danego słowa w opisie) to kategorii może nie być.
13 stycznia 2009 17:00
W fizycznym empiku idziesz do regałów z tematyką która Cie interesuje, jeżeli nie możesz znaleźć czegoś pomaga Ci sprzedawca, jeżeli szukasz rady to też Ci pomoże. Jednak mało komfortowo bym się czuł gdyby w sklepie byli tylko sprzedawcy/doradcy, a towary schowane gdzies na zapleczu.
Wyborażasz sobie allegro tylko z rekomendacjami, i głęboko schowanymi kategoriami? ;)
ps. masz nieładny anglojęzyczny komunikat, jak się nie wypełni imienia (drżałem czy to co napisałem się zachowa).
13 stycznia 2009 19:13
@Piotr:
Komunikat jest już po polsku, ale nadal jest brzydki, nie wiedziałem że w taki sposób to jest rozwiązane w WP. Pomyślę przy najbliższej aktualizacji skórki.
Co do Allegro – wyobrażam sobie, że Allegro zna te moje kilkanaście typowych zapytań i już na wejściu mogłoby pokazywać właśnie TE nowe aukcje, a nie mamić mnie jakimiś sezonowymi jarmarkami, albo promocjami na cud-produkty promowanymi na głównej za 99zł. Z tą wiedzą jaką Allegro ma na temat zachowań użytkowników mogliby zrobić rewolucję i to nie tylko na skalę polską. Ebay pod względem rekomendacji nie wygląda lepiej.
13 stycznia 2009 22:10
smieszna historia, bo napisalem dosc spory komentarz i w ostatnim akapicie zmienilem calkowicie zdanie.
mialo byc, ze w/g mnie system rekomendacji i temu podobnych funkcjonalnosci nie wyprze kategorii, ew. beda one na rowni, stymze podzial kategorii nastawiony bedzie na nowych userow („ubogi podzial informacji”), a formy sugerowania i rekomendacji dla ludzi, ktorzy juz wczesniej dokonywali zakupu…
troszke to rozwinalem, o np. automatyczne zawezanie / sortowanie wynikow wyszukiwania o kryteria zapamietane podczas poprzednich wyszukiwan uzytkownika (np. format ksiazki, cena, ilosc stron, autor ).
konczac pisac nastapil przewrot.
ctrl+a -> del
i od nowa…
pomyslalem, ze faktycznie system kategorii wprawdzie nie zaniknie, ale jego rola spadnie do poziomu tylko jednego z kryteriow (jak chociazby w/w format, itp.). jego miejsce zajmie wlasnie system rekomendacji, polecanych, itp.
dlaczego? wchodze do empiku i moge isc do danego regalu z ksiazkami mnie interesujacymi. ale jako czlowiek leniwy, osobiscie wolalbym zapytac sprzedawce (wyszukiwarka): pokaz mi jakies ciekawe kryminaly.
on mi wskaze, co polecaja czytelnicy, co najczesciej bylo kupowane, itp itd.
tak mam za kazdym razem, jak wypozyczam filmy z beverly hills. zamiast spedzac godziny w polkach pelnych filmow, po prostu prosze o rady sprzedawcow – dokladnie opisuje: chce jakis film gangsterski pokroju snatch, najlepiej jakis lekki, bo chce sie odprezyc, itp itd.
podstawa oczywiscie to dobra wyszukiwarka (nie komentujac wyszukiwarek w ksiegarniach na naszym rodzimym rynku), niestandardowa swoim systemem wyszukiwania (oj moznaby tu ksiazki pisac o ilosci sposobow analizowania danych dotyczacych wyszukiwan), oczywiscie z suggestem. obslugujaca hasla na zasadzie mojego systemu wybierania filmow z beverly hills :) jak danych slow nie ma w polach zwiazanych z rekordem -> szuka, co kupili inni uzytkownicy wyszukujacy ksiazek wedlug podobnych hasel i ew. jaka wystawili ocene ksiazce.
tak wiec, juz nie kontynuujac eseju – moje zdanie jest takie, ze wysoka inteligencja systemu i cudny system wyszukiwania moze sprawic, ze kategorie nie beda juz glownym systemem katalogowania danych. i tym wlasnie sposobem dochodze do Twojego przykladu Googlea, Robercie.
13 stycznia 2009 22:22
Igor, dzięki za interesujący wywód. :-)
Trzymając się analogii „książkowej”. Od 7. roku życia jestem użytkownikiem bibliotek. W bibliotekach miałem i mam ulubione półki, na przykład: historia XX wieku, biografie, angielskie kryminały, powieści sci-fi i religia. To jednak zamyka mnie bardzo mocno na ciekawe rzeczy, które mogą znaleźć się w innych kategoriach, do których nigdy nie dotarłem. Zawsze omijałem powieść nowozelandzką w języku angielskim czy architekturę, choć mogą być tam pasjonujące rzeczy. A co o tym decyduje? Arbitralna decyzja bibliotekarza czy też kogoś, kto przydziela książki do jednej szufladki w centralnym katalogu. Książka może być świetną fantastyką, albo kryminałem, ale nie trafi do fantastyki i kryminałów, tylko do powieści nowozelandzkiej.
17 stycznia 2009 16:35
Mimo wszystko wydaje mi się, że systemy rekomendacji czynią z nas niewolników systemu. Bardzo ładnie to widać stronach typu bash gdzie większość przypadkowych gości czyta „top 10”, głosuje teksty na „top 10” – w ten sposób nic spoza „top 10” nie ma szansy tam trafić.
Charakterystyczny jest też mechanizm list przebojów (w radiu) – dawno temu redaktor prowadzący decydował co może wejść na listę a co nie – w pewnym momencie zaczęły o tym decydować wytwórnie ustalające co jest singlem promującym album oraz o tym, którzy wykonawcy ze „stajni” potrzebują w danym momencie promocji…
Klikając po rekomendacjach w merlinie czasem trudno wyrwać się z „zaklętego kręgu” bestesellerów – a z drugiej strony kategorie są zrobione słabo (choćby wchodząc w jakąś pozycję nie widać w jakim punkcie drzewa kategorii się znajdujemy).