Nie każ mi myśleć! Elementarz zdrowego rozsądku
Steve Krug – Don’t Make Me Think
„Nie każ mi myśleć” to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy zetkną się z problemem użyteczności stron www.
Jeśli masz znać jedną książkę na temat użyteczności, to tę jedną!
Jeśli chcesz podarować książkę o użyteczności swojemu szefowi, to tę jedną!
Nie przesadzam, jestem w dziele Kruga zakochany od 5 lat, gdy kupiłem sobie pierwsze wydanie i uważam, że to najlepsza pozycja dla początkujących, jaką można sobie wyobrazić. Dodam też, że Steve Krug, który pracuje jako „usability consultant” jest dla mnie osobiście przykładem, że można się zajmować użytecznością bez laboratoriów, dziesiątek współpracowników i wielkiej firmy za plecami. Co też staram się w ramach WebAudit od paru lat robić.
Książka nie robi na początku „poważnego” wrażenia. Niecałe 200 stron, duża czcionka, liczne ilustracje, komiksy, schematy…
Przykładowo możecie sobie zobaczyć fragment na temat „debat religijnych” w jakie przeradzają się dyskusje w zespołach projektowych. Powiększenie po kliknięciu na obrazek.
W tej olśniewającej graficznie formie omówione są najważniejsze koncepcje związane z usability.
- Jak zaprojektować stronę główną?
- O czym pamiętać przy nawigacji?
- Jak szybko ocenić istniejący projekt?
- Jak rozmawiać na temat użyteczności z innymi?
- W jaki sposób przetestować stronę z użytkownikami?
Zamysłem autora była przede wszystkim popularyzacja dziedziny oraz danie gotowych narzędzi tym, których – jak ironicznie przyznaje we wstępie – nie stać na wynajęcie specjalisty takiego jak on. Rzeczywiście, cena „Don’t Make Me Think” nie wystarczyłaby na jedną godzinę pracy takiego specjalisty…
Krug odwołuje się przede wszystkim do zdrowego rozsądku. Jego wywody są niezmiernie logiczne i przekonujące. Ale co jakiś czas autor wciela się w rolę „adwokata diabła” i wysuwa różne wymówki, które na pewno będą mieli ludzie nie znający zasad usability. Następnie – opierając się właśnie na zdrowym rozsądku obala je. Tytułowa koncepcja: „nie każ mi myśleć” przeziera przez każdy kolejny rozdział. Rzeczywiście, ludzie najlepiej sobie radzą, gdy po prostu mogą to robić bez zastanawiania się jak mają to robić. Co pomyśli odwiedzający? To pytanie trzeba sobie niezmiennie zadawać. I oby nie musiał myśleć za dużo.
Oczywiście, książka będzie tylko punktem wyjścia. Dociekliwy czytelnik zauważy pewne uproszczenia. Jest to jednak pozycja popularna i nie uznaję tego za wadę. Brakuje trochę materiału dowodowego w postaci wyników badań, czy też powoływania się z innych autorów. Na końcu „Nie każ mi myśleć” znajdziemy jednak listę książek i serwisów internetowych, które warto przeczytać, mamy m.in. Nielsena, którego ilustracji nie mogłem nie przytoczyć. :-)
Pierwsze wydanie „Don’t Make Me Think” ukazało się w roku 2000. Obecnie w sprzedaży jest drugie wydanie z 2005. W porównaniu do pierwszego z dołożono tam jeden lub dwa rozdziały. Podane przykłady stron WWW się już trochę zestarzały, ale to nie zmniejsza w żadnym przypadku korzyści z lektury.
Nie każcie mu tłumaczyć!
Moje uwielbienie dla tej pozycji dotyczy wyłącznie wydania oryginalnego. Polskie wydanie psuje niestety wrażenie, jakie mamy z oryginału.
Po pierwsze, książka jest czarno-biała! (Uwaga z 2010 roku: wyszła już edycja kolorowa) Rozumiem, że chodziło o zejście z kosztami (rzeczywiście 30 złotych to cena atrakcyjna), ale tym samym tracimy edukacyjno-rozrywkowy klimat oryginału. Czarno-białe ilustracje są mało wyraźne, są też nieco mniejsze niż w oryginale. Trudniej dać coś takiego w prezencie szefowi.
Po drugie, tłumaczenie. Często książki techniczne tracą na tłumaczeniu, z takiego względu, że tłumacz niekoniecznie jest specjalistą w danej dziedzinie. Tutaj odnosi się wrażenie, że tłumacz nie bardzo znał język angielski…
Przykład pierwszy z brzegu.
Okropnie długi podtytuł rozdziału ósmego brzmi: „Dlaczego większość argumentów osób projektujących strony internetowe na temat ich funkcjonalności jest nieprawdziwa i jak samemu uniknąć wyrażania takich opinii”.
Dlaczego większość argumentów jest nieprawdziwa? Nie dowiemy się tego z książki, gdyż w oryginale tytuł był następujący: „Why most web design team arguments about usability are a waste of time, and how to avoid them”, co oznacza mniej więcej: „Dlaczego spory o użyteczność w zespołach projektowych oznaczają stratę czasu i jak ich unikać”.
Przyznacie, że jest pewna różnica. :-)
Polecam zatem oryginał, szczególnie, że kurs dolara bardzo korzystny, choć z drugiej strony polskie wydanie jest nadal o połowę tańsze, a treść mimo pewnych błędów jest ta sama.
Kupić, nie kupić?
Kupić! Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy nie czytali nic na temat użyteczności. Ale również tym bardziej zaawansowanym podpowie, w jaki sposób rozmawiać o tej tematyce i promować użyteczność w swoim otoczeniu.
Zresztą trudno mi uwierzyć, że ktoś zajmujący się zawodowo użytecznością może tej książki nie znać. ;-)
Linki do księgarni:
- Oryginał: „Don’t Make Me Think” w Amazon.com ($26.40)
- Tłumaczenie: „Nie każ mi myśleć” w księgarni Helion (37 zł)
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Strony główne na wszystkie strony, metoda Nielsena
- Użyteczność: Strona mówi za siebie!
- Podręcznik testera użyteczności
- Książka o użyteczności po polsku
- Przetestuj ją ją sam, czyli Krug po raz drugi
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
Komentarze czytelników
Komentarze z innych blogów
- Zanim zaczniesz zarabiać na blogu | TopBlogger - z każdym wpisem lepszy
[…] czytelnik kupi naszą wiedzę i doświadczenie a potem zaufa produktowi przez nas polecanemu. Recenzja książki o przystępności stron internetowych autorstwa Roberta Drozda jest formą sprzedaży jak najbardziej na miejscu – bo jest […]
- Książka o użyteczności po polsku : WebAudit Blog
[…] tym że jeśli to wasz pierwszy kontakt z użytecznością, polecam na początek przeczytać „Nie każ mi myśleć” Kruga, która wciąż chyba najlepiej wprowadza do tematyki projektowania dla użytkowników, a nie […]
- Podsumowanie roku 2008 : WebAudit Blog
[…] Nie każ mi myśleć! Elementarz zdrowego rozsądku […]
- Powrót UX Book Club – 9. edycja już 8 grudnia : WebAudit Blog
[…] Ale dosyć tego lenistwa. 9. warszawskie spotkanie Klubu Użytecznej Książki odbędzie się w środę 8 grudnia o 18:30. Tym razem na tapetę bierzemy łatwą i przyjemną ksiązkę Steve’a Kruga: Przetestuj ją sam!. Ja jak zwyklę promuję wersję anglojęzyczną: Rocket Surgery Made Easy: The Do-It-Yourself Guide to Finding and Fixing Usability Problems. No, ale czasu na kupienie oryginału trochę mało, chyba że ktoś skorzysta z wersji Kindle. Książka poświęcona jest testom z użytkownikami. Promuje się ją (w oryginale, bo polska okładka ma zupełnie co innego) jako praktycznie uzupełnienie do poprzedniej, dobrze znanej „Nie każ mi myśleć”. […]
- Przetestuj ją ją sam, czyli Krug po raz drugi : WebAudit Blog
[…] Krug wydał po 9 latach drugą książkę. „Nie każ mi myśleć” zyskało sobie miano elementarza użyteczności i całkiem słusznie. Teraz mamy pozycję, która ma stanowić jej uzupełnienie. Sam Krug […]
- Promocje dnia – 8.08.2012: Smoleń, Krug, Masterton, Gacek & Szczepańska | Świat Czytników
[…] autora miałem okazję kiedyś poznać na konferencji UXLX w Lizbonie. Jak pisałem w swojej recenzji sprzed 4 lat, wadą polskiej edycji jest tłumaczenie, które zawiera sporo poważnych […]
- Promocje dnia – 29.11.2012: Andrzejki w 3 księgarniach, Święta po męsku, Suworow, Cassandra Clare | Świat Czytników
[…] Nie każ mi myśleć! O życiowym podejściu do funkcjonalności stron internetowych. Wydanie II (19,12 zł) – patrz moja recenzja. […]
24 lutego 2008 01:40
mam pierwsze wydanie ?Nie każ mi myśleć?
i zastanawiam sie czy warto kupic drugie wydanie dla tych 2 nowych rozdziałów
24 lutego 2008 11:22
Czara: trudno powiedzieć. Konkretnie to doszły trzy rozdziały zajmujące po kilka stron:
– o przyczynach opuszczania serwisów (8 stron)
– o dostępności i CSS (12 stron)
– o radzeniu sobie z kosmicznymi wymaganiami szefów (6 stron)
Wydaje mi się, że jeśli masz pierwsze wydanie, to zamiast drugiego (dla 26 stron) lepiej kupić jakąś książkę, która rozszerza tę wiedzę, np. polskie tłumaczenie „Prioritising web usability” Nielsena.
24 lutego 2008 15:15
A jakie inne książki byś polecił? Chce uzupełnić biblioteczkę.
24 lutego 2008 15:24
Pisze sie „tą jedną” :P
24 lutego 2008 19:05
@S – Litości, lol :)
Podpiszę się pod prośbą o krótką listę lektur :)
Niestety tłumaczenia Helion były bardzo słabe, z naciskiem na bardzo. Nie wiem czy nadal tak jest, ale błędy merytoryczne i błedy w tłumaczeniu czyniły książkę o VB (akurat musiałem się poduczyć) mało przystępną. Mam nadzieję, że teraz jest inaczej.
24 lutego 2008 22:29
Co do polecenia, myślę o podaniu takiej listy z krótkimi opisami, z tym że spora część będzie po angielsku…
Łukasz: z mojego doświadczenia Helion radzi sobie dobrze, ale wydają tych tłumaczeń co rok sporo, więc wpadki się zdarzają.
25 lutego 2008 23:32
Bardzo dobry pomysł Robert. Taka lista była by bardzo przydatna ( i jak sądzę również bardzo popularna). Sam chętnie zweryfikuję, które pozycje już przeczytałem, a które jeszcze przede mną :).
28 lutego 2008 13:57
Listę książek wraz z krótkim opisem znajdziesz na http://www.aresluna.org/attached/usability/books
Niestety strona nie jest już uaktualniana, ale można ten spis nazwać kanonem lektur obowiązkowych w działce usability
Podobna lista była swego czasu na usability.pl ale strona już nie funkcjonuje.
28 lutego 2008 23:28
Co do tłumaczenia, problem jest nieco szerszy.
Helion specjalizuje się w wydawaniu literatury informatycznej. Jest tego już parę setek, a może i ponad tysiąc pozycji. Ale pomimo tak dużej liczby pozycji, wydawnictwo działa tak, jakby było jedynie maszynką do tłuczenia kasy: najwyraźniej liczy się cięcie kosztów, a nie podnoszenie jakości.
Tymczasem można by było jakość ksiażek (nie tylko tłumaczeń) podnieść, tworząc w obrębie wydawnictwa dział redakcji naukowej, który zająłby się ujednoliceniem stosowanej terminologii. Konieczne byłoby stworzenie – i aktualizowanie na bieżąco – słownika terminologii (który sam w sobie mógłby być również wydany w formie książkowej) i pilnowanie, aby autorzy i tłumacze z tej terminologii korzystali. Bo w tej chwili jest tak, że czasem muszę sobie tłumaczyć użyte przez tłumacza określenie na angielski i szukać np. w Wikipedii, o co właściwie mogło chodzić autorowi.
To, że tłumacze nie mają pojęcia o języku literackim czy o cytatach, to już w ogóle horror. I to również powinno być przez taką redakcję narzucone – żeby tłumaczenie i oryginał przejrzał jeszcze jakiś tłumacz od literatury. Bo w obecnej sytuacji to rzeczywiście najlepiej kupować wszystko w oryginale…
28 lutego 2008 23:43
No właśnie, cięcie kosztów. Rozmawiałem parę lat temu z dość dobrym tłumaczem informatycznym (pracującym dla różnych koncernów) i dziwił się, że w Polsce ktoś jeszcze chce książki informatyczne tłumaczyć. Stawki podobno bywały bardzo nieatrakcyjne i ci lepsi uciekali. Więc redakcja literacka i naukowa to raczej pieśń przyszłości…
5 marca 2008 12:47
Kolejna lista książek
http://www.smashingmagazine.com/2008/01/24/usability-and-interface-design-books/
Życzę przyjemnej lektury.
Pozdrawiam
7 marca 2008 00:03
Marcin: bardzo dobra lista, większość z niej byłaby też na mojej. :-)