Czy regularność wpisów to konieczny wymóg dla bloga?
W tekście „Lessons of a corporate blogger” Michaela Gartenberga, pierwsza zasada brzmi następująco:
1. Publikuj posty regularnie i często. Nie ma nic gorszego niż nieaktualizowany blog. Jeśli nie jesteś w stanie publikować czegoś przynajmniej raz w tygodniu – choć ideałem byłoby raz dziennie – to pewnie blog nie jest twoim medium.
Czyli mam zwijać zabawki i poszukać sobie innego medium, bo ostatni wpis był trzy tygodnie temu?
Jakub Petrykowski pisze z kolei:
Warto (pod każdym względem) pisać regularnie. Na przykład, gdy zacząłem regularnie pisać w październiku, liczba czytelników podwoiła się w ciągu miesiąca. (Oczywiście głównie dzięki temu, że fellow bloggers zaczęliście do mnie linkować, tak jak ja linkowałem do Was. Long live hyperlinks!)
Niezupełnie się z tym zgadzam. Regularność to nie jest wcale najważniejsza cecha bloga. Najważniejsze – to mieć coś do powiedzenia i umieć przyciągnąć czytelników.
No ale co z popularnością?
Dwie kwestie warto rozważyć.
- Jak regularność lub jej brak wpływa na wzrost lub spadek odwiedzin bloga?
- Jaką wartość dla czytelnika (której pochodną będzie częściowo liczba powrotów) stanowi blog uaktualniany regularnie lub nie?
Podzielmy czytelników bloga według sposobu w jaki trafiają tutaj.
Czytelnicy wersji RSS, to zdecydowanie najbardziej wartościowa grupa. Bo to ci, którzy nie chcą przegapić ani jednego wpisu. I – warto pamiętać – zupełnie niezależna od tego jak często autor uaktualnia bloga.
Czytelnicy okazjonalni, wchodzą gdy sobie przypomną, bezpośrednio lub z innych blogów. O tak, tutaj regularność wpisów ma znaczenie. Blog kojarzony z tym, że od miesiąca na stronie głównej jest to samo, będzie już mniej chętnie odwiedzany.
Czytelnicy przypadkowi, klikający z innych blogów czy serwisów w rodzaju wykopu, wchodzi raz, decyzja czy zapamiętać nazwę i wejść potem, czy zapamiętać RSS, czy pójść sobie. Tutaj nieregularność nie wpływa na mniejszą chęć odwiedzin, ale odległa data na stronie głównej może sugerować, że blog jest opuszczony. To jednak dotyczy rzeczywiście rzadkich aktualizacji, np. raz na 2-3 miesiące.
Kuba wspomniał o popularności jaką przyniosło rozmnożenie linków do jego bloga, które z kolei było efektem regularnego pisania. Owszem, tu regularność bezpośrednio się przeniosła na wzrost wizyt – jednak to efekt właściwie jednorazowy (czy może kilkurazowy). W przypadku blogów technicznych, liczba linków jakie można uzyskać z innych blogów jest raczej ograniczona. Chyba że zmienimy (poszerzymy?) tematykę i przez to próbujemy przyciągnąć linki z blogów o innej tematyce.
Czytelnicy z google, to przeważająca większość odwiedzin (tutaj – 65%). I regularność nie zmienia liczby tych wejść, bo zaindeksowane są najczęściej archiwalne notki.
Blogi, z racji chronologicznego układu wpisów bywają niewolnikami aktualności. A w wielu przypadkach liczba czytelników okazjonalnych i przypadkowych może być warta walki o nią. Co jednak, gdy czas i wena nie pozwalają na dodanie nowej treści? Trzeba się postarać o porządny recykling tej starszej. Strona główna nie może być wtedy zdominowana przez ostatnie wpisy – a przez kategorie, tagi, wpisy popularne i inne takie. A i można pomyśleć o ponownej publikacji lub zalinkowaniu wpisów archiwalnych. Tak zrobił np. Rafi, umieszczając notkę podsumowującą rok 2006.
A są oczywiście i blogi na tyle regularne, że nie nadążam z przetrawieniem jednego wpisu, a tu już 3 następne czekają, vide net to.
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Brak pomysłu na komercyjne wykorzystanie blogów?
- Analiza lojalności na przykładzie z Analytics
- Analiza świeżości odwiedzin w Google Analytics
- Prywatność do wzięcia
- Mały plusik dla Google, duży krok dla Internetu?
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
17 stycznia 2007 00:17
Te „rady”, przepisy, kryteria definiujące blogi zaczynają wstępować na coraz wyższe stopnie absurdu.
Dlaczegóż to blog musi być pisany regularnie? Serwis informacyjny tak. Ale blog, który powinien (?) być miejscem osobistych (?) przemyśleń autora chyba nie.
Regularność wpisów może świadczyć co najwyżej o jakości czy też wartości bloga.
Jednak to co mnie osobiście najbardziej denerwuje, to rosnąca liczba porad – jak prowadzić bloga (sam nie prowadzę, jestem za to wiernym czytelnikiem wielu). I z porad tych wyłania się coś, co już z blogiem jako takim ma wspólna tylko nazwę. Blogi korporacyjne? Marna pogoń za web-dwa-zerowymi trendami…
17 stycznia 2007 00:34
Dokładnie, jusuff, nie dajmy się zwariować. :-)
17 stycznia 2007 00:51
Jak często publikować? Oczywiście wiele zależy od tematyki bloga, audytorium i długości postów – na pewno nie ma jednej złotej zasady.
Osobiście jednak myślę, że dobrą praktyką jest publikować wpis co 2- 3 dni. Po tym okresie dyskusja na poruszany we wpisie temat zazwyczaj się kończy i warto podać nowy do rozmowy. Dzięki takiej polityce czytelnicy „okazjonalni” stają się lojalni.
A co powiesz na blog TechCrunch? 4-5 wpisów na dzień to standard. Nie ważne – poniedziałek, piątek, niedziela czy Boże Narodzenie. Oglądalność na poziomie 1 mln unikalnych użytkowników miesięcznie z czegoś się bierze…
Podsumowując – ilość wpisów i regularność na pewno ma przełożenie na ilość czytelników. Jasne, że możesz pisać raz na miesiąc, ale Twój blog do czołówki należeć nie będzie. No i oczywiście należy pamiętać, że ilość musi iść w parze z jakością.
PS1 Czy znacie jakieś narzędzia do badania ilości zapisanych do RSS osób?
PS2. Z moich obserwacji wynika, że nie ma tez sensu publikować zbyt długich wpisów. Lepiej podzielić bardziej rozległy temat na części i opublikować w odcinkach. Rozwlekłe tematy zniechęcają do czytania.
17 stycznia 2007 01:02
Blogi korporacyjne mają trochę inne cele niż blogi prywatne i z tego powodu całkowicie nie zgadzam się z Twoim spłaszczającym temat stwierdzeniem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że uruchomienie naszego firmowego bloga było bardzo dobrym posunięciem.
Wbrew wielu opiniom, widzę ogromną przyszłość takiej formy aktywności firm w internecie. Z tego powodu już niebawem uruchomimy firmowe blogi dla naszych klientów.
17 stycznia 2007 01:15
Feedburner.com – nie ma lepszego. A jak masz WP, to sobie możesz przekierować cały traffic ze swojego feeda na FB.
PS: Proszę, proszę? przenieś kochany autorze bloga pola podpisu i maila pod textarea? przecież już wszyscy wiedzą, że taki układ nie jest użyteczny.
17 stycznia 2007 02:02
1) Jestem przeciwna wszelkim wpisom „jak prowadzić dobry blog”, pisanym przez ludzi, którzy nie prowadzą popularnych blogów. Akurat w przypadku Jakuba nie mam zastrzeżeń, mówię raczej o ogólnej tendencji, która jest też widoczna też w e-biznesie (porady dotyczące prowadzeni e-biznesu, pisane przez teoretyków, którzy mają idealistyczne podejście do wielu rzeczy i nie znają realiów)
2) W mojej ocenie pisanie codziennie jest mało sensowne, bo kto ma czas to wszystko czytać? Optymalnie 1-2 w tygodniu. Piszący się nie zmęczy i czytający zawsze za nim nadąży.
3) W całym tym szaleństwie blogów wiele osób zapomniało, że dużo ludzi pisze, mało kto to czyta (ze zrozumieniem!). Takie są fakty i nie tylko moje doświadczenia. Ludzie:
– nie mają czasu na czytanie kilkudziesięciu blogów
(niech każdy daje notkę codziennie, to ile to czytania!)
– nie czytają dokładnie wpisów, przez co w połowie lecą i piszą komentarz, nie zapominając oczywiście dodać adresu swojego bloga
4) Okazjonalne wzrosty często są też efektem chwytliwego tytułu, który ukazuje się na 10p lub innych tego typu serwisach. Owszem jest zajawka, ale nikt jej nie czyta, tylko klika, jeśli tytuł jest intrygujący. O tym też pisał Jakub. Taki typ działania zawsze da wzrost wejść. Ale czy to przekłada się na lojalność czytelników i długotrwały, zwiększony poziom czytelnictwa? Rzadko.
17 stycznia 2007 04:44
Wśród regularnych blogersów jest wielu rowerzystów.
Oczywiście wpisy są w większości przypadków „dla siebie”.
Przykład można obejrzeć na http://blase.bikestats.pl/
oraz wśród ludzi z top 10 na http://www.bikestats.pl
A poza tym zgadzam się z Krzyśkiem A.
pozdro
17 stycznia 2007 08:37
Słyszałem o nim – jedyny ból to zmiana adresu kanału RSS. Nie ma takiego narzędzia które pozwala zachować i monitorować istniejący kanał?
17 stycznia 2007 08:54
Co do statystyk RSS:
używam obecnie wtyczki FeedStats – http://bueltge.de/wp-feedstats-de-plugin/171
Niestety nie śledzi ona unikalnych użytkowników, a jedynie zlicza pobrania, co samo w sobie niewiele daje (dziennie mam trochę ponad 1000 pobrań rss, ile to osób?)
Właśnie znalazłem coś takiego jak Fedafi:
http://fedafi.com/fedafi_wordpress_plugin.php
tutaj instalacja trochę bardziej skomplikowana niż jednego pluginu, ale zaleta taka, że nie uzależniamy się od zewnętrznego źródła. Jedno tylko mnie niepokoi, z opisu widzę, że plugin śledzi tylko pobrania feedów w formacie RSS, żadnej wzmianki o Atomie, który też jest popularny (przynajmniej u mnie).
Autorzy pluginu radzą jedynie … usunąć link do Atomu w źródle bloga: http://fedafi.com/forum/viewtopic.php?t=9
17 stycznia 2007 09:13
Dzięki Robert – przyglądnę się tym wtyczkom.
17 stycznia 2007 09:24
Riddle:
Masz jakiś dowód na to że wszyscy wiedzą? :-)
17 stycznia 2007 10:24
Brakuje mi w tych rozważaniach jeszcze jednej rzeczy. Otóż wiele zależy od celu istnienia bloga.
P.S. Przez ten podgląd bardzo trudno cokolwiek napisać :>
17 stycznia 2007 10:35
Hmmm…pytanie brzmi czy CHCESZ prowadzic popularnego bloga?:) Popularnosc moze byc meczaca ciagle wywiady, rankingi, ciagle komentarze, telewizja, radio:) Nie wszyscy potrafia to wytrzymac:) A tak na serio. Dla mnie istotne jest do kogo skierowany jest blog, jezeli jest to blog taki jak Twoj, to wazniejsza jest merytoryka, to czy masz cos do powiedzenia, czy ciekawie zainspirujesz do wlasnych przemyslen. Nie interesuja mnie Twoje przezycia w czasie ogladania filmu, wrazenia z przeczytania najnowszej ksiazki sensacyjnej. Interesuje mnie Internet i wszystko co jest z tym zwiazane. Ja osobiscie bardziej sobie cenie czytelnikow znajacych sie na branzy niz przypadkowych osobnikow wchodzacych tylko dlatego, ze np. mam lekki styl (nie wiem czy mam to tylko przyklad:)). Tak wiec poradniki „Jak prowadzic popularnego bloga” sa poradnikami jak prowadzic popularnego bloga – popularny nie znaczy dobry, nie znaczy lepszy od bloga mniej popularnego. Kwestia celu pisania bloga. Jesli piszesz go po to by byc popularny to tak, regularnosc wpisow jest bardzo potrzebna, jesli jednak piszesz po to aby podzielic sie wiedza, wspolnie zainspirowac do nowych pomyslow, wazniejsza jednak jest merytoryk i zawartosc cukru w cukrze. Takie jest moje skromne zdnaie howgh.
17 stycznia 2007 10:59
Ech… siódmy rok działam w internecie, zaczynałem od e-zinów kończyłem na podserwisach portalowych z kilkoma mln uu miesięcznie. I wszędzie było to samo, pogoń za oglądalnością, dostosowywaniem serwisu pod wymagania czytelnika (krótsze teksty, więcej obrazków itp.). W końcu powiedziałem dość i założyłem bloga, którego celem istnienia nie są słupki w Google Analytics.
Czy naprawdę wszędzie się trzeba ścigać i konkurować? Zakładacie sobie ogródek przed domkiem po to by się zrelaksować, czy po to by mieć „lepszy” od sąsiada?
17 stycznia 2007 13:28
Regularne wpisy wymagają dużo czasu (sam coś o tym wiem :( ). Macie rację, że nie można tutaj popadać w przesadę. Zresztą patrząc też od strony użytkownika to czyta się takie blogi, jak ten, aby powiększyć swoją wiedzę na dany temat. Każdy ma ograniczony zasób czasu i chce czytać tylko to, co wartościowe (zwłaszcza, że najczęściej nie czyta się tylko jednego bloga, ale przynajmniej kilka).
Zresztą czy blog jest dla autora, czy też autor dla bloga? Regularność wpisów pomaga po prostu aktualności bloga i „trzymaniu dyscypliny blogowej” w jego tworzeniu. Ustalenie sobie jakiegoś podstawowego i jednocześnie wykonalnego minimum jest w tym przypadku całkiem niezłym pomysłem.
17 stycznia 2007 15:32
Wybacz za ton, ale gdybyś przeczytał mój komentarz zobaczyłbyś że wcale nie musisz zmieniać URL feeda. Czyt: podajesz dalej http://twojblog.com/feed/ a wtyka Ci przekierowuje to na FB i tam się zajmują statystykami.
FB ma unikalny mechanizm statsów i jako jedyny jest wiarygodny.
Pomyśl sam jaką ścieżkę przemierza teraz człowiek czytający wpis i chcący go skomentować. Rozpraszasz go danymi, daj mu napisać komentarz a nie pytać o datę urodzenia. Elsindel już dawno o tym pisał.
17 stycznia 2007 17:24
A co z sytuacjami, kiedy autor bloga przestaje pisać (choćby i czasowo) z powodu konieczności zajęcia się ważniejszymi (dla siebie) sprawami? Czy wtedy „oblewa egzamin z blogowania” w oczach czytelników?
Zresztą to, co piszecie o pierdołach typu „popularność” i „konieczność”, jest moim skromnym zdaniem niemal tak samo niedorzeczne jak nie przymierzając stwierdzenie, że umieszczone tutaj pola podpisu nad polem textarea jest w jakikolwiek sposób kłopotliwe… Drodzy Państwo, Wy tak na serio??
W całym tym zamieszaniu zadziwiająco sensownie brzmi zdanie Belloisa – wiele, zależy od celu istnienia bloga. Powiedziałbym nawet, że wszystko…
17 stycznia 2007 17:34
A tak jeszcze kontynuując offtopic (a co mi tam, najwyżej dostanę od Roberta po głowie) – Mistrzu Riddle, otwórz Waść dowolny program pocztowy i zerknij gdzie masz podpis – nad wiadomością czy pod? I co z tego, że na stronach częściej jest pod… Czy to powód do skomlenia „proszę, proszę… przenieś kochany autorze…”?
Chodzę sobie po Sieci i powtarzam raz za razem — „ludzie, wy tak na serio?” 8-|
17 stycznia 2007 22:02
Podpis, Mimasie, mam pod wiadomością – w sygnaturze. Nadawcę i temat wiadomości mam nad, ponieważ otwieram program pocztowy z chęcią nadania listu do kogoś. Identyfikacja na blogach działa inaczej – właśnie jak podpis.
I nie, nie mistrzuję. Zaczęli o tym głosno mówić Patrys i Elsindel i poparłem ich wybór, mimo że sam miałem kiedyś odwrotnie pola. I mówią o tym także za Wielką Wodą, wystarczy przeglądnąć Technorati. Układ jaki prezentuje tutaj formularz jest nieużyteczny?
Poza tym ośmielę się stwierdzić, że mało chodzisz po blogach i mało komentujesz – sam piszesz, że masz mało czasu choćby na naskrobanie notek – dlatego jeśli już wykonasz parę testów w terenie, zauważysz że czytając długi wpis i chcąc go skomentować, będziesz próbował zapamiętać jak najwięcej. Pola podpisu znakomicie rozpraszają uwagę.
Oczywiście można mieć komentarze jak Jack Slocum, ale tam wszystko lata na JavaScript.
18 stycznia 2007 00:42
Wolę regularnie aktualizowane blogi.
Wtedy wiem, czego mam się spodziewać (czy tylko przeglądać „spamik codzienny”, czy wczytywać się w dopieszczone artykuły).
Wiem, czy blog nie padł (albo autor nie zmienił przypadkiem adresu feedu).
Widzę, że autor się stara (np. Scott Adams podchodzi bardzo solidnie do swojej blogowej …pracy).
18 stycznia 2007 11:52
Riddle:
dzięki za sugestię pluginu do FeedBurnera. Wczoraj zainstalowałem i właśnie zaczął coś zwracać. :-)
Hmmm, a co powiesz na inną interpretację.
Chcesz zostawić komentarz – musisz się podpisać (pola wymagane). Taką kolejność można traktować jako znak „stop” – zatrzymaj się, pomyśl czy chcesz to co piszesz uwiarygadniać swoim nazwiskiem i mailem?
W odwrotnym przypadku delikwent napisze co mu ślina na język przyniesie, a potem walnie w podpisie byle co.
Jeśli znasz „twarde” wyniki badań usability, które wypowiadają się na temat kolejności – poprosze o linki. Jestem prawie pewien, że w przypadku blogów ich nie będzie (w przypadku np. recenzji w sklepach sytuacja jest inna, każdy content przyjmiemy z radością, więc im mniej przeszkód – tym lepiej).
Dla mnie o wiele bardziej absorbujące jest obowiązkowe wypełnianie kapci, tak jak w komentarzach u Ciebie. :) Nie wiem szczerze mówiąc, czemu Ty się z tego joggera nie wyniesiesz…
18 stycznia 2007 17:27
Witam serdecznie. :)
Regularność jest dobra. A przynajmniej lepsza od wystawiania jednego wpisu na dwa tygodnie, by potem pisać przez jakiś okres po dwa dziennie.
Jeszcze jedna sprawa, której nie dojrzałem, pobieżnie przeglądając komentarze – z socjologicznego punktu widzenia osoba pisząca regularnie jest bardziej stabilna od tej, która pisze chaotycznie. Jeśli jescze dodać do tego dobre wpisy… cóż, imo robi to lepsze wrażenie.
Ilość publikacji wpływa na ich jakość – uważam więc, że lepiej jest dopracować swoje teksty przez dłuższy czas, niż piętnaście minut. ;)
18 stycznia 2007 18:39
Riddle
Przeczytałem ale nie skumałem – wyjaśnienie bardzo się przydało. Dzięki Tobie zapanuję w końcu nad statystykami RSS:) Dziękuje za pomoc.
18 stycznia 2007 19:33
Jak dla mnie większośc corp-blogów, przynajmniej tych w polskim wydaniu, to takie blablabla, pisane po to, aby pisać i zaistnieć. Szkoda tylko, że wielokrotnie cierpi na tym treść, albo autorzy tychże corpblogów w tonie znawcy wypowiadają się na temat czegoś, o czym pojęcie często mają marne, choć wydaje im się, że jest dokładnie odwrotnie (bardzo fajnie to ostatnio wylazło np. w postaci fali postów, jak to nie opłaca się opierać swego handlu w oparciu o duże platformy aukcyjne, gdzie wielu teoretyków wstrząsało powietrze, podczas gdy są ludzie, których transakcje np. na Allegro idą w dziesiątki tysięci i ciągle ta liczba im przyrasta).
r.
PS. O, Riddl znów wstrząsa powietrze. Riddl jest klasycznym przypadkiem tego, który postawił na autokreację ;>
19 stycznia 2007 00:21
Dla mnie blogi to po prostu darmowa skarbnica wiedzy. Weźmy np. Twój blog Robercie. Nie piszesz ostatnio często, ale ja w wolnych chwilach wracam sobie do archiwalnym wpisów, o których często zdążyłem już zapomnieć. Zawsze wyciągnę z nich coś nowego (dlatego swoją drogą zachęcam do częstszego pisania :P).
U siebie piszę ostatnimi czasy regularnie. Miałem jednak okresy, kiedy przez 3 miesiące nie pisałem w sumie nic. Dostawałem wtedy listy z pytaniami co się dzieje. A to tylko wprowadza nerwowość i świadomość, że trzeba pisać i to najlepiej co godzinę, albo co pół godziny. Pisał o tym zresztą Elsindel. ;-)
19 stycznia 2007 07:51
Michał:
chyba z psychologicznego :) ale ja się nie znam.
Ano właśnie. Częste wpisy z szybkimi uwagami mają sens np. u Marcina na Netto, ale u mnie w takich przypadkach okazywało się, że pisałem bzdury. :)
czasami jednen tekst celebruję przez dłuższy czas, albo porzucam go i nie wracam, tak np. było z książką Wojtka o sklepach internetowych – napisałem do połowy i zostawiłem, chyba zacznę akcję „remanent”.
19 stycznia 2007 23:56
Fajnie, że wywiązała się ta dyskusja, bo dotyka tematu, nad którym ostatnio sam się zastanawiałem. Na początku, zaraz po stworzeniu bloga, pisałem sporo – w ostatnich miesiącach częstotliwość dodawania wpisów spadła (i doskonale tłumaczyłem sobie to brakiem czasu czy innymi zajęciami :).
Co ciekawe, ilość odwiedzających nie zmniejszyła się, co mówi coś o osobach, które na mojego bloga trafiają (według terminologii Roberta, to pewnie w większości cztelnicy przypadkowi lub z Google).
Wracając do tematu dyskusji – myślę, że sukces bloga (czyli m.in. budowanie wizerunku autora oraz blog jako źródło wartościowych i ciekawych informacji) częściowo zależy też od częstotliwości wpisów. Ale częstotliwości tej nie można oceniać w oderwaniu od tematyki bloga. Inną ilość notek w danym okresie czasu może stworzyć osoba pisząca o marketingu ogólnie, a inną skupiająca się jedynie na polskich kampaniacj społecznych. Inna również będzie charakterystyka notek – czasami lepiej sprawdzają się formy krótkie, w innych tematach lepsze są dokładne analizy.
Odnośnie śledzenia nowych notek – mi też trudno jest zachować codzienną regularność przy czytaniu blogów. Jeżeli już to robię, to dokładnie czytam tylko wpisy najciekawsze. Czyli, mimo wszystko, ważniejsze niż częstsze pisanie jest pisanie ciekawe. Dlatego tak chętnie wchodzę na WebAudit Blog :)
20 stycznia 2007 11:37
Najważniejsza na blogu jest dla mnie treść. Nie interesuje mnie życie prywatne autora, rozterki moralne, poezje, itp, nie czytam „tego rodzaju” blogów.
Wchodzę na blog aby czerpać wiedzę, czyjeś doświadczenie, dobre pomysły, czasem szukam inspiracji i ciekawostek. Nie korzystam z RSS w ogóle.
Jeśli wchodzę na blog raz, (nie ma aktualizacji), drugi raz (nadal nie ma aktualizacji), trzeci raz (może autor nie żyje?), zapominam wejść czwarty raz, jak sobie przypomnę to zajrzę, albo wywalę link do bloga przy kolejnych porządkach w zakładkach.
20 stycznia 2007 23:44
Robert, pytasz: „Jak regularność lub jej brak wpływa na wzrost lub spadek odwiedzin bloga?”
Już tłumaczę. Publikując co 10 dni, co 10 dni dostajesz linki od kogoś. W obecnej Sieci linki powodują, powiedzmy, geometryczny przyrost ruchu (niewielka podstawa, typu 1.1^t, gdzie t = czas).
Publikując co 2 dni, co 2 dni dostajesz linki od kogoś. Powoduje to, że przyrost jest na przykład 5 razy szybszy.
Proste.
(OK, oczywiście upraszczam, nikt tego nie policzył, ale jest dla mnie jasne, że regularność = więcej treści do której ktoś może podlinkować, bo dana osoba podlinkuje potencjalnie tylko do niewielkiej części wiadomości = więcej linków przychodzących = większe pokrycie = większy ruch).
Tempo pisania czyli tempo przyrostu treści, czyli tempo przyrostu liczby linków przekłada się wprost na tempo rozwoju oglądalności.
29 stycznia 2007 19:20
Myślę, że powoli zaczyna pojawiać się różnica pomiędzy blogami a webzinami. Blog – to rzeczywiście jak pisze Jusuff miejsce osobiste, służące raczej autorowi niż społeczności, a jeśli społeczności, to raczej wąskiej. Jest jednak inna kategoria periodyków internetowych, które zowią się webzinami (ang. webzine pl. webzin) – czyli swoistego rodzaju magazynami (periodykami) wydawanym w sieci Web. I tutaj systematyczność, regularność wpisów jest jak najbardziej wskazana. Bloger, nawet bardzo aktywny, płodny i mający lekkie pióro nie jest w stanie (najczęściej) dokonywać codziennie wartościowych wpisów. Inaczej jest w przypadku webzinów (redagowanych często przez kilkoro ludzi (redakcję). W dobie RSS nie ma chyba sensu, aby blogerzy na siłę wciskali wpisy, aby napompować objętość ich blogów. Ważne, aby to co się robi, robić z pasją i poprawnie merytorycznie. Dobry blog, prędzej czy później zacznie być czytany, jeśli jest dobry, jeśli jest przeciętny, taki jak 1 000 000 innych – nigdy się nie wybije.
7 marca 2007 16:35
Częstotliwośc wpisów jest istotna, od strony technicznej i psychologicznej. Dotyczy to tak stron www, jak i blogów. szczególnie tych poruszających zagadnienia okołodziedzinowe (niezależnie od dziedziny), bo blogi prywatne i stanowiące formę „pamiętnika”, by nie bawić się w szukanie lepszego określenia, nie podlegają tak restrykcyjnym regułom.
Zależność jest, moim zdaniem, prosta. Brak wpisów = stopniowa irytacja/znudzenie/zawód odwiedzającego = koniec odwiedzin.
Pozdrawiam,
P.