Trzy filary web usability
Co trzeba wiedzieć, aby zawodowo zajmować się użytecznością? Studiów z „web usability” na razie nie ma. Jednak sama dziedzina nie istnieje w próżni i w praktyce opiera się na innych już istniejących i mocno zakorzenionych.
Zgodnie z moją prywatną teorią użyteczność stron www można umieścić na trzech filarach:
Trudno robić dobrą użyteczność, nie mając pojęcia o psychologii, informatyce oraz marketingu.
Dlaczego te trzy dziedziny? I dlaczego jednocześnie?
Psychologia – użyteczność dotyczy określonych zachowań i doświadczenia ludzi-użytkowników. Współczesna psychologia poznawcza i społeczna pozwala nam zrozumieć w jaki sposób ludzie podejmują decyzje, jak reagują na interfejs, w jaki sposób możemy wpływać na ich wrażenia czy postawy. Wreszcie badania psychologiczne były jakimś tam punktem wyjścia do współczesnych metod badania użyteczności, choć wiele punktów wspólnych nie zostało.
O tym jak ważna jest psychologia, świadczy fakt, że kilku świetnych specjalistów, z którymi mam okazję współpracować ukończyło (lub kończy) warszawską Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej, co jest też efektem uruchomienia w SWPS kierunku, na którym wykłady dotyczące użyteczności są obecne.
Co się stanie, jeśli specjalista od usability nie ma pojęcia o psychologii? Wtedy rozwiązania mogą poszybować w obłoki i być oderwane od tego, jak ludzie z tego są w stanie korzystać. Tak powstają potworki, które skazują na cierpienie użytkowników, a przy okazji wyglądają jak stworzone w pijanym zwidzie, choć siedziało nad nimi piętnastu dyplomowanych projektantów po ASP, PW i PJWSTK. A może właśnie dlatego.
Nie oznacza to, że aby zajmować się użytecznością trzeba pójść na studia psychologiczne. Znajomość zachowań ludzi i motywów które za nimi stoją można zdobyć w praktyce, stykając się z użytkownikami, prowadząc testy i jak najwięcej obserwując.
Informatyka – nasze użytecznościowe pomysły mają być realizowane w konkretnym środowisku, realizowanym przez określone technologie. Wiedza o tym, w jaki sposób budowany jest interfejs użytkownika pozwala nam wybrać takie rozwiązanie, które jest możliwe lub łatwiejsze do wdrożenia.
Co się stanie, jeśli specjalista od usability nie ma pojęcia o technologiach? Wtedy może się zdarzyć, że owszem – prawidłowo rozpozna problem, wczuje się w potrzeby użytkowników i rozpozna rynkową wartość prawidłowego projektu. Jednak rozwiązania, które zaproponuje mogą być awykonalne pod względem technicznym. Mimo różnych Ajaksów i innych wynalazków, paleta możliwości przy tworzeniu interfejsów jest nadal ograniczona.
Inna sprawa, że czasami nieuwzględnienie ograniczeń technicznych może – przeciwnie – być pożądane! Bo możemy się ograniczać za mocno i blokować kreatywność, która zrodzi ciekawe pomysły, jeśli nie do wdrożenia dziś, to może za pół roku? Czy 10 lat temu ktokolwiek zakładał, że da się zrobić arkusz kalkulacyjny kompatybilny z MS Office, korzystając po stronie interfejsu z HTML, CSS i JavaScript? Granice wciąż się przesuwają. Należy jednak pamiętać, że jeśli mamy przekraczać granice, to dobrze wiedzieć, że je przekraczamy i coś na temat tych technologii wiedzieć.
Marketing – w większości przypadków łatwość użycia czy optymalne doświadczenie użytkownika nie jest celem samym w sobie. „Użytkownik” to nie to samo, co „klient”. Firmy i instytucje są w stanie zapłacić za usability jeśli podana zostanie business case dla pożądanych zmian i badań. Trzeba zatem wiedzieć, jak inwestycja w łatwość użycia przełoży się na realizację wyższych strategicznie celów.
Gdy użyteczność połączymy z marketingiem, okazać się może, że znaleźliśmy wiele rozwiązań optymalnych – które jednak się nie opłacają, lub nie czynią różnicy z uwagi na potencjalny zysk, poprawę lojalności, satysfakcji czy jaki sobie miernik wybierzemy. Nie rozumieją tego domorośli „audytorzy”, komentujący użyteczność stron na różnych forach dyskusyjnych. Niektóre sprawy są naprawdę wyłącznie kosmetyczne!
Co się stanie, jeśli specjalista od usability nie ma pojęcia o marketingu? Ano może być dobrym specjalistą od interakcji człowiek-komputer, robić świetne prace teoretyczne (i takie też są potrzebne – chwała, że niektóre polskie szkoły wyższe się tym zajmują) , ale w warunkach rynku może się nie sprawdzić.
Oczywiście, to co napisałem powyżej jest czasami mocnym uproszczeniem. Ale powinno pomóc w wyborze tego czego chcemy się uczyć, mając w perspektywie zajmowanie się usability.
Czy są jeszcze jakieś ważne filary, które pominąłem? Zapraszam do komentowania.
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Nasz polski grajdołek usability
- Czterech panów o rozwoju i edukacji
- A więc chcesz być projektantem?
- World Usability Tour 2009
- Comparative Usability Evaluation – jak to robią najlepsi?
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
Komentarze czytelników
Komentarze z innych blogów
- WebAudit Blog » Moje ulubione blogi roku 2007
[…] Skocz do menu « Trzy filary web usability […]
- Wyszperane w sieci (18-24.02.2008) | zaistniejwsieci
[…] Trzy filary web usability WebAudit Blog Artykuł opisujący trzy główne filary użyteczności stron internetowych: psychologię, informatykę oraz marketing. Autor wyjaśnia czym są owe filary i dlaczego muszą one ze sobą współgrać. […]
- Podsumowanie roku 2008 : WebAudit Blog
[…] Trzy filary web usability […]
19 lutego 2008 17:29
Do tego schematu dodałbym jeszcze Analizę. Jest to poniekąd sfera łącząca w sobie niektóre fragmenty poprzednich elementów (testowanie, badanie, wykorzystywanie technologii informatycznych), która jednocześnie warunkuje sukces konkretnego przedsięwzięcia. Wszystkie wcześniejsze elementy są niejako punktem wyjścia z mniej lub bardziej zbadanych praw, które niekoniecznie muszą się sprawdzić w przypadku konkretnego, indywidualnego projektu i jego otoczenia. W tej sytuacji Analiza wychodząca od samego testowania określonego rozwiązania poprzez porównywanie hipotez z zmieniającymi się warunkami otoczenia, ich umiejscowienia w konkretnych warunkach ekonomicznych (opłaca się bądź nie), wyciąganie określonych wniosków i na ich podstawie modyfikowanie założeń determinuje sukces danego projektu.
19 lutego 2008 21:08
Może nie filarem, ale bardzo ważną sprawą, bez której reszta nie będzie mogła zostać spożytkowana w 100%, jest jest ten mały przebłysk, pomysł (jak kto woli – fart). Mając informatykę w małym palcu, umysł Freuda i marketing już w przedszkolu, bez trafienia w odpowiedniej chwili, w dobre miejsce, z dobrym pomysłem nie da się powtórzyć sukcesów największych gigantów Internetu.
19 lutego 2008 21:26
Aleksander – piszesz już bardziej o pomyśle biznesowym, na trochę wyższym poziomie, który nie jest związany bezpośrednio z użytecznością.
Weźmy przykład (przyszedł mi przed chwilą do głowy) – jest sobie internetowy sklep z prezerwatywami. Jego właściciel wpada na pomysł: zróbmy interaktywną demonstrację korzystania z różnych co bardziej wymyślnych modeli. To jest pomysł, który może przynieść sukces: będzie bawić, sprzedawać, rozchodzić się wirusowo. Jednak interfejs do tej demonstracji ktoś musi zaprojektować i tutaj też trzeba mieć pomysł już bezpośrednio związany z usability – jak to zrobić, aby działało.
19 lutego 2008 21:49
Chyba faktycznie nieco się zagalopowałem z interpretacją wpisu i „nie dostroiłem” do intencji autora. (idąc dalej) Zastanawiam się jednak, czy nie rozgraniczyć informatyki i grafiki. To nie zawsze chodzi parami (nie każdy grafik musi być biegły tworzeniu kodu interfejsu i vice versa). Można stworzyć też świetny projekt od strony technicznej, który wizualnie zawiedzie. Mylę się?
22 lutego 2008 23:11
Witam,
Mariusz – Analiza jest podstawą każdej z trzech wymienionych w poście dziedzin. Studiując informatyke, przez pierwsze 2 semsetry mi towarzyszyła, sprzedając towar i starając się zarobić musiałem nonstop analizowac ceny wokół mnie i podawać najdogodniejsze sumy, że już nie wspomne o psychologi, która w każdym calu opiera się na analizie. Analiza jest to nic więcej jak proces myślowy i jest typową umysłową cecha charakteru danego człowieka. Oczywiście da się nauczyć analizy kogoś kto jej nie rozumie, aczkolwiek nie ma takiej możliwości by ktoś pozbawiony umiejętności analitycznych (czytaj – wysokie IQ analityczne) stał się po długotrwałej nawet nauce zdolnym choćby analitykiem.
Autor – W sumie zgadzam się generalnie z ideą która Ci towarzyszyła przy pisaniu posta, poza jednym dość istotnym szczegółem – pomyliłeś psychologie z socjologią. Psychologia ma zastosowanie w momencie gdy mamy do czynienia z indywidualnym przypadkiem który jesteśmy w stanie na bierząco analizować/obserwować/poznawać. Socjologia natomiast skupia się na dostrzeżeniu w obserwowanym obiekcie tych cech, które są charakterystyczne dla jego całego gatunku – dlatego własnie dzięki dobrze opanowanej socjologii sprawdzając useability możemy postawić się w sytuacji drugiego człowieka i znając kanony zachowań ludzi wyodrębnić możliwe zachowania usera w tej konkretnej sytuacji.
Jeszcze innymi słowy – psychologia do skuteczności działania potrzebuje danych na bierząco – nawet najlepszy psycholog nic nie powie o stanie psychicznym pacjencienta, który wpatruje się w niego nieruchomo , nic nie mówi , nie wykonuje gestów ani nie oddaje odgłosów. Socjolog natomiast nie potrzebuje widzieć konkretny obiekt nad którym ma rozmyślać. On widzi przy testowaniu usability ludzi jako jedność.
Na koniec jeszcze małe podsumowanie. Najważniejsze jest usability. Żeby ono jednak dobrze funkcjonowało, musimy się umieć postawić w sytuacji drugiego człowieka (socjologia), a także musimy umieć patrzeć w przyszłość i kalkulować koszty i zyski zarówno dla nas samych jak i wszystkich zaangażowanych w to co robimy.
Marketing jest potrzebny głównie z racji tego, że niejednokrotnie w biznesie trzeba ryzykować, i tylko ktoś z doświadczeniem w tej branży będzie wiedział, kiedy bardziej od oczekiwania i powolnego tracenia gotówki opłaca się wydać dużo więcej, ale natychmiast pozbyć się problemu.
Pozdrawiam.
23 lutego 2008 21:39
Dodałbym do tego umiejętność wpasowania się w określony projekt. Nie wiem jak to nazwać. Design? Rozwiązanie, które spec od usability zaprojektuje musi mieć ręce i nogi w nawiązaniu do konkretnego projektu, pewnego kontekstu i to zarówno od strony technicznej, jak i estetycznej.