Skocz do linków, Skocz do treści

Siekierą po łebie, czyli nihil novi

5 listopada 2007 10:00. Autor: Robert Drózd. 7 komentarzy

Podobno w roku 1992 prowincjonalne amerykańskie miasto Seattle (wiem, prowincja i 3 miliony mieszkańców) przeżyło najazd ludzi w garniturach. Ci wchodzili do klubów, barów i mordowni, zaczepiali pijących tam drwali – i pytali czy przypadkiem nie grają w jakimś zespole. Szukali jakiegokolwiek talentu i potencjału komercyjnego. Na fali popularności Nirvany czy Pearl Jam kontrakt płytowy mógł wtedy podpisać każdy.

Coś podobnego widzieliśmy pierwszy raz w Polsce w czasach Pierwszej Bańki czyli w okolicach lat 1999/2000. Widzimy i teraz.

Biedni, oj naprawdę biedni ci inwestorzy. Zainwestowali by w coś. Tylko w co? Czasu by zaczynać coś od zera nie ma, bo kolejny genialny pomysł zostanie za trzy miesiące oskryptowany przez fińskiego nastolatka na licencji GPL. Kto, ach kto weźmie ich pieniądze!

Teraz oczywiście nasi rodzimi web-decydenci zrzucili garnitury, zakładają koszule i sweterki, w słowniku sprawdzają terminy juzejbility, pehape, frejmłork i plagin, wreszcie wyruszają do gniazda lwów czyli do piwnic programistów.

Spotkania bootstrap.pl to genialny pomysł na miarę swojej oryginalności. W środowisko programistów gawędzących sobie o ruby on rails wkraczają ludzie biznesu, którzy z bólem zębów wytrzymują prezentacje pełne kodu. W lutym tego roku bardzo trudno mi było zrozumieć argument, że pobyt na prezentacji na temat języka którego się nie zna, zbliża programistów i środowiska biznesowe. No chyba że ci pierwsi współczują drugim i tak na bazie tego współczucia powstaje obopólne porozumienie.

Na początku roku w „Marketing News” pojawił się wywiad ze Zbyszkiem Branieckim na temat web 2.0. – lektura obowiązkowa, jeśli ktoś nie czytał w swoim czasie.

A jak podoba się Panu polski Internet, szczególnie w wersji Web 2.0? Spotkałem się z takim opisem sytuacji: 30-latek z Polski czeka, aż nastolatek z USA wymyśli coś ciekawego, aby mógł to ukraść i wdrożyć u nas.

Zdecydowanie tak właśnie to wygląda. Sam niejednokrotnie wyrażałem podobne opinie. Powody tej sytuacji są oczywiście natury ekonomicznej. W Stanach Zjednoczonych założenie firmy, zwłaszcza w Silicon Valley, niesie za sobą bardzo niskie koszty i jest to kwestia dosłownie jednego dnia. Większość dwudziestokilkulatków zajmujących się Internetem ma w Stanach po dwie firmy i parę startupów, z których mogą powstać ciekawe projekty. Założenie firmy nie jest sprawą życia i śmierci.

W Polsce jest zupełnie inaczej. Jeśli ktoś zakłada firmę, poświęca jej dorobek całego swojego życia i to musi być sukces. Nie ma tu miejsca na ryzyko i eksperymenty, na zrobienie stu projektów, z których jeden zarobi ogromne pieniądze, a pozostałe się nie udadzą. U nas trzeba zrobić ten jeden, który na pewno się uda. Zdajemy się wyłącznie na to, co gwarantuje nam pieniądze, bo jeśli ich zabraknie, to parę osób pójdzie na dno.

Potrzebne są więc desperacko pomysły działające!

Wielu blogerów znęcało się już nad przypadkiem Iloggo.pl, który zdaje się ostatnio szuka inwestora, bo poprzedni po wydaniu kilkuset tysięcy stwierdził, że pomysł, który Iloggo kopiuje nie ma wielkich perspektyw.

Popatrzmy też na (samozwańczego) lidera polskiego web2.0., spółkę Web Kwadrat. Jakimi projektami chwalą się na stronie głównej?

  • biznes.net – serwis społecznościowy, którego nikt nie używa, bo nikt nie potrafi zrozumieć jakie są z niego korzyści. W ciągu tego roku wiele osób zarejestrowało się tylko po to, aby wziąć udział w losowaniu nagród – a szanse wygrania były spore, bo przecież nie ma z kogo losować.
  • blog-o-sfera.pl – kopia blogfroga, która akurat mi nie działa.
  • wykop.net/org/info – prosty agregator RSS połączony z plagiatowaniem nazwy i pomysłu wykop.pl, który sam jest jak wiadomo klonem. Na początku roku wydawało mi się nawet, że oto w branży SEO mamy kolejny krok. Dotąd królowały tworzone setkami katalogi oparte o skrypt qlweb, teraz będą wykopy, wygrzeby, wyleje i wywale. (wbrew pozorom, spółka web^2 nie jest inwestorem na wygrzeb.com)

I tyle, koniec – więcej projektów spółka nie ma. Czy cokolwiek z tego da się przerobić na projekt przynoszący jakikolwiek sensowny strumień przychodów? Nie. Czy cokolwiek z tego da się sprzedać? A tutaj bym nie wyrokował. Skoro są poważne fundusze, które chcą inwestować w takie serwisy, to i może będą jeszcze poważniejsze, które takie klony kupią.

(notka odgrzebana z lutego 2007, napisałem ją do połowy i zapomniałem o niej)

Podobne artykuły:

Być może zainteresują Cię następujące artykuły:

Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.

Zostań fanem WebAudit na Facebooku.

Komentarze czytelników

Śledź komentarze do tego artykułu: format RSS
  1. Radarek

    „blog-o-sfera.pl – kopia blogfroga, która akurat mi nie działa.”

    Jak to, przecież strona wita nas napisem ogromną czcionką „It works!”. Więc działa ;).

  2. Marcin Brodziak

    Chciałem skomentować, a wyszedł mi z tego cały długaśny wpis. Może nie będę tu wklejał. W skrócie: nie z wszystkim w tym artykule się zgadzam

    0) Nie ma ludzi, którzy mają dwie firmy i parę start-up’ów,
    1) w Polsce jest tak łatwo o startup jak w Kaliforni,
    2) kluczowe znaczenie ma mentalność.

    Reszta w moim blogu.

  3. Riddle

    Też o tym pisałem ? polskie Web2.0 cienko przędzie?

    (rd.: odtwarzam komentarz Riddle’a, który zaginął w przepaściach systemów antyspamowych)

  4. Wiktor

    Brawo Robert,

    Ostro pojechałeś po WebKwadrat – też mam wątpliwości co do ich świetlanej przyszłości, ALE ufam, że w MCI pracuje jednak ktoś kto trochę kuma biznes i że prędzej czy później KTOŚ na tym kasę zarobi… choć też jeszcze nie wiem jak :-)

  5. Robert Drózd

    Marcin: odpiszę Ci w sobotę, przepraszam. :-)

    Wiktor: nie wiem czy ostro… Mam ogromny szacunek dla ludzi, którzy gospodarują tak dużymi pieniędzmi i ostatecznie im się udaje… W końcu na jeden udany biznes musi być pięć nieudanych. Na razie nie widać jednak, aby którykolwiek z pomysłów Webkwadratu wychodził na prostą. Ale Biznes.net ma wciąż ogromny potencjał (mimo zagospodarowania niszy przez GL i Profeo), można mu więc jeszcze wróżyć dobre dni.

Komentarze z innych blogów

  1. Nie róbcie tego w domu! » Archiwum bloga » O prawdziwych start-up’ach, polemika z Robertem Drozdem.

    […] Zebrało się Robertowi na narzekanie. Że to polskie web2.0 jest tylko kopią amerykańskich pomysłów, że w Polsce ryzykownie jest zakładać firmę, etc. Że nie ma pieniędzy a w Stanach to się pieniędzmi po prostu ocieka. A w Kalifornii to w ogóle (tu Robert cytuje za nieznanym mi autorem) ludzie mają po dwie firmy i parę startup’ów. […]

  2. Nie róbcie tego w domu! » Archiwum bloga » Stack Overflow a polskie startupy

    […] a jednocześnie systematycznie wraca na najpopularniejsze polskie blogi. Zauważyłem je już u Roberta i pozwoliłem sobie skrytykować. Mam wrażenie, że chyba wiem […]

Zostaw komentarz

W komentarzu można (choć nie trzeba) używać podstawowych znaczników XHTML. Komentarze zawierające w podpisie słowa kluczowe mogą zostać potraktowane jako spam i usunięte.