Jak testować strony pod Linuksem, bez instalacji Linuksa?
Uwaga: artykuł pisany z pozycji osoby, która zna się na omawianych sprawach na tyle, na ile jest jej to potrzebne.
Co ma zrobić człowiek pracujący na co dzień pod Windows, który chce przetestować swoje strony pod Linuksem?
7 lat temu możliwości nie było wiele. Należało taki system zainstalować na osobnej partycji. Niby to proste, ale przynajmniej mnie zdarzyło się parę razy tak namieszać w obszarze rozruchowym dysku, że nie można było w ogóle nic uruchomić. Dopiero później pojawiły się dystrybucje uruchamiane bezpośrednio z płyty CD.
Konfiguracja taka nie jest za wygodna do testowania. Przełączanie miedzy systemami zajmuje sporo czasu, a my chcielibyśmy szybko wprowadzić zmiany, no i od razu podejrzeć efekty.
Rozwiązaniem są maszyny wirtualne. Najprościej rzecz ujmując, jest to możliwość uruchamiania osobnych środowisk (czyli także systemów operacyjnych) w obrębie istniejącego systemu, taka programowa symulacja drugiego komputera.
Nie jest to nowy pomysł, administratorzy i twórcy oprogramowania korzystają z tej technologii od lat. Maszyny wirtualne dla przeciętnego śmiertelnika stały się dostępne dzięki dwóm sprawom.
Po pierwsze wzrosły rozmiary pamięci RAM w komputerach biurowych. O ile uruchomienie takiej maszyny na 256 MB pamięci może przypomnieć dawne ośmiobitowe czasy, to 1 GB zapewnia już komfort pracy.
Po drugie, i najważniejsze: producenci wypuścili darmowe wersje programów, które pozwalają korzystać z maszyn wirtualnych. Jednym z nich jest VMWare Player, do pobrania ze strony producenta.
Należy pobrać odtwarzacz oraz samą maszynę. Na stronach VMWare znajdują się linki do paczek, zawierających kompletny i zainstalowany system operacyjny. Do wyboru są m.in. Fedora, FreeBSD, Suse, Ubuntu…
Przygotowania?
Do celów testowych warto pobrać jedną z dwóch maszyn.
Browser Appliance. Maszyna oparta na dystrybucji Ubuntu, przygotowana przez VMWare w celu bezpiecznego przeglądania stron WWW. Plik do ściągnięcia zajmuje około 250MB.
Po uruchomieniu widzimy ?goły? system, z zainstalowaną przeglądarką Mozilla Firefox. Inne przeglądarki, takie jak Konqueror, i Epiphany możemy dość łatwo doinstalować przez zarządzanie pakietami.
Wygodniejsze moim zdaniem jest użycie maszyny Kubuntu, czyli dystrybucji Ubuntu opartej na środowisku KDE. Do pobrania będzie około 1GB ? niestety jest tylko torrent.
Ta paczka jest bardziej rozbudowana, choć przeglądarki trzeba doinstalować. W przypadku Opery musimy ściągnąć odpowiedni pakiet ze strony producenta.
? i testy!
Duże zaskoczenie – taki „gościnny” system działa płynnie i sprawnie, nie spowalnia innych aplikacji, a VMWare Player nie zabiera więcej niż 200-300MB pamięci.
Na co zwracać uwagę przy testowaniu stron pod Linuksem?
- Różnice w interpretacji kodu. Właściwie niewidoczne w Firefoksie, Epiphany (oparta na silniku Gecko) i Operze, wciąż może nas zaskoczyć Konqueror, który nie ma windowsowego odpowiednika. Jednak nie są to różnice wielkie. Jeśli tworzymy serwisy zgodne ze standardami W3C i nie stosujemy zbyt wielu zaawansowanych struktur CSS, nie powinno się stać nic strasznego.
- Różnice w kroju i wielkości pisma. Tu może nas czekać ból głowy. W testach zdarzały się już cuda, gdy czcionka okazywała się miniaturowa (rzadziej na odwrót ? bardzo duża), gdy mimo deklaracji kroju, który był w systemie, przeglądarka linuksowa i tak pokazywała swoje.
Mała uwaga dotycząca wyżej wymienionych instalacji. Są to instalacje anglojęzyczne, dlatego jeśli testując stronę polską nie mamy gdzieś polskich znaków, nie należy panikować. Polski użytkownik Linuksa ma zapewne to wszystko skonfigurowane. W każdym razie z realnym przypadkiem braku polskich liter, lub nieobsługiwaniem jakiegoś kodowania nie zetknąłem się już dawno.
Ba, nawet kultowa (dla niektórych) przeglądarka, tekstowy lynx od dawna obsługuje ?nielegalne? kodowanie Windows 1250?
Jak przenosić dane?
Zechcemy w pewnym momencie nasze zrzuty ekranowe z Linuksa przenieść do środowiska pracy pod Windows (np. raportu, który piszemy). No i jest problem, bo bezpośrednio się nie da. Wprawdzie oswojony, w windowsowym okienku, Linuks to nadal odrębny świat.
W opisie funkcji VMWare Player czytamy, że program obsługuje przenoszenie plików miedzy dwoma systemami – drag?n?drop i schowek. Niestety działa to tylko w przypadku gdy zarówno na naszym komputerze, jak i w maszynie wirtualnej mamy Windows. Co pozostaje?
- Konfigurujemy na maszynie wirtualnej konto mailowe (np. w programie Evolution) i wysyłamy pliki do siebie.
- Do przeniesienia plików wykorzystujemy konto FTP.
- Instalujemy i konfigurujemy Sambę (i jako laik w dziedzinie administracji naprawdę nie wiem nic więcej!).
Dla mnie najbardziej wygodna jest opcja nr. 2. Przy pomocy Konquerora ustawiłem sobie folder sieciowy, pod którym połączyłem się przez SSH z jednym ze swoich kont.
Teraz tylko czekam na ładny pakiet do VMWare zawierający MacOS. A może już jest?
Linki:
- VMWare Player
- Community Virtual Appliances (m.in. lista darmowych systemów operacyjnych do ściągnięcia)
- Browser Appliance (maszyna oparta na Ubuntu, przygotowana przez VMWare)
- Kubuntu (maszyna przygotowana przez PCTech)
Podobne artykuły:
Być może zainteresują Cię następujące artykuły:
- Relatywne utrapienia
- Przeglądarki: idzie nowe!
- Podatek za korzystanie z IE7 ?
- Czy błędy w przeglądarkach wpływają na sprzedaż?
- Captcha – nie używaj!
Zapisz się na kanał RSS bloga i dołącz do ponad 1500 czytelników RSS.
5 maja 2006 10:18
To ja wskażę jeszcze jedno rozwiązanie – Microsoft Virtual Server 2005 R2. Da się go zainstalować u siebie w domu i na nim, jak najbardziej normalnie, jak na każdym VirtualPC, zainstalować Linuksa, bez żadnych kompinacji z gotowymi maszynami wirtualnymi. Program jest darmowy, ale wymaga trochę kombinacji by zainstalować (m.in. wymaga IIS, deaktywuje Autostart), i znacznie lepiej nadaje się (zgodnie z nazwą) na serwery niż na stacje robocze. Ale zadanie swoje spełnia, a Microsoft nawet oferuje wsparcie instalującym na nim Linuksa ;-)
W ten sam sposób można też łatwo testować strony (czy – co ważniejsze – aplikacje, choć webmasterów to akurat nie dotyczy) na różnych systemach operacyjnych. Tylko jedyny problem z testowaniem np. pod Windows 95 to fakt, ze trzeba mieć na niego licencję :-)
5 maja 2006 12:06
Korzystam z VMware od dawna. Pod Linuksem uruchamiałem Windowsa, pod Windowsem Linuksa i pod Windowsem Windowsa. Wszystko działa wyśmienicie. Ma też wiele udogodnień (emulacja CD z obrazu płyty, np. ISO, ułatwione udostępnianie przez sieć folderów, łącza internetowego i wiele innych).
Jeśli ktoś potrzebuje do wszelkich testów (i ma odpowiednie licencje na systemy – głównie Windows) zdecydowanie polecam.
5 maja 2006 21:36
Do odpalania „Linuksa pod Windows” zdecydowanie polecam coLinuksa – http://www.colinux.org (lub nowsze wersje z http://www.henrynestler.com/colinux/testing/). Znacznie lżejszy niż vmware, do tego na GPL.
Niestety nie uruchomi się pełna instalacja takiego np. ubuntu (ogólnie programy zbyt bliskie sprzętu potrafią go wywalić) – ale ściągnięty przez instalator obraz debiana daje się upgradnąć. Do testowania stron WWW jak znalazł, zwłaszcza z Xming albo X/Cygwin z multiwindow – linuksowy firefox odpala się w windowsowym okienku ;))
5 maja 2006 22:53
Co do wielkości – Windows ma domyślnie 96 DPI, a X11 72 DPI. Oczywiście użytkownik powinien zmienić to ustawienie, aby odpowiadało rzeczywistemu DPI, ale mało kto to potrafi i przez to wszystkie wielkości zależne od DPI (pt, mm, cm, itp.) w praktyce są mniejsze pod X11.
5 maja 2006 23:55
ktos:
Akurat płytka z Windows 95 gdzieś leży u mnie w domu, ale nie widzę potrzeby instalowania tego do testów www, w końcu stare IE są dostępne w wersji standalone.
BTW. Mam nadzieję, że gdy nastanie na dobre IE7, będzie jakaś sztuczka, która pozwoli uruchomić w tym samym systemie także IE6.
doktryner:
Niestety colinux na razie jest w dosyć wczesnej wersji, no i pewnie się trzeba pobawić żeby działało. Ściągnąłem obraz Fedora-core, zainstalowałem zgodnie z instrukcją – po uruchomieniu mam niebieski ekran. Dam sobie na razie spokój. :>
porneL:
Tak, różnica w rozdzielczości to jedna z przyczyn innej wielkości jednostek relatywnych – pisałem o tym kiedyś w Relatywnych utrapieniach. Wydaje mi się jednak, że nie wyjaśnia to wszystkiego. Przełączenie X11 na 96dpi nie ustawia automatycznie wielkości takiej jak w Windows. Trzeba więc testować.
6 maja 2006 02:06
Nie na temat:
Fotel oraz BlogFM to eksperci od czarnego humoru. Przecież ekspert nie znaczy naukoiwec ani technokrata.. Oba są dziełem dobrego PijaRu, a nie tylko ten z PKP Intercity, jak raczyłeś dopisać u Krzysztofa.
Na temat:
A jesteś w stanie opisać podobnie co ma zrobić człowiek żeby przetestować Linuxa bez jego instalacji ale nie na Windows tylko na Macintoshu? Domyślam się tylko że taka symulacja na Apple z OSX jest o wiele prostsza… co nie zmiena faktu że nie wiam jak oraz króra dystrybucja się nadaje… itp.
7 maja 2006 00:29
Zastanawiam się nad celowością testowania stron pod linuksem. Argumenty przeciw mam trzy:
1. Linux jest mało popularny.
2. Firefox pod linuxem zasadniczo działa podobnie do windowsowego, jedyne zauważalne różnice dotyczą wielkości i rodzaju fontów.
3. Firefox pod linuksem robi z fontami co chce. Co więcej ta sama wersja FF pod różnymi dystrybucjami linuxa działa różnie.
Ad 1. Mam linuxa od 8 lat. Z Windows korzystam tylko do testowania stron pod IE, więc proszę nie krzyczeć, że 'się nie znam’ i dyskryminuję kogokolwiek ;)
Ad 2 i 3. Ostatnio w ciągu krótkiego czasu przejrzałem trzy różne 'dystrybucje’ linuksa (SUSE, Ubuntu i kompilowane ręcznie Linux From Scratch) i pod każdą z nich strony wyglądały podobnie, z dokładnością właśnie do fontów.
Np. w CSSie jasno stało, że font-size: 12pt i font-family: sans-serif, a na ekranie w SUSE widziałem coś a’la 14pt Times, w Ubuntu ledwie widocznego 'bezszeryfowca’, a we własnoręcznie skompilowanej wersji mniej-więcej tak jak trzeba. (Różnice wynikały z tego, że instalatory źle konfigurują standardowe ustawienia FF).
Jak ktoś testuje strony pod linuksem, traci czas. Tyle opinii człowieka, który do Windowsów nie zagląda.
8 maja 2006 14:32
Myślę, że twórcy stron pracujący na codzień pod Linuksem mają więcej nieco problemów z dostosowaniem ich pod IE. W końcu pisząc stronę zgodnie ze standardami możemy się spodziewać, że Opera, wszystkie Gecko-klony i Konqueror wyświetlą ją zgodnie z naszymi założeniami (sprawę czcionki pomijając – w końcu jeśli użytkownik uprze się na rozmiar czcionki 16pt, to niech ma).
Tworząc strony startuję więc z Konquerorem, potem sprawdzam pod Firefox, pod Operą, wszystko zazwyczaj gra. A potem odpalam QEmu, w nim Windows98 (bo na 98 mam licencję) i IE6 i tutaj zaczynją się problemy.
A jak wyjdzie IE7 to będę musiał kupić licencję na kolejny system. Chyba, że i na to znajdzie się jakaś rada.